wtorek, 28 czerwca 2016

PO PROTEŚCIE YULIN REFLEKSJI KILKA



Ostatnio brakło trochę czasu na pisanie. Pisarz i aktywista to dwa przeciwstawne bieguny. Nie mogłam być dziennikarzem, bo byłam PRowcem a po dwóch stronach barykady stać się nie da. Jako z PRowca jestem z siebie zadowolona. Wyszło nie najgorzej. Medialne doniesienia na „Niezrzeszonych dla Zwierząt” są tego dowodem. PRowiec i aktywista to takie proste wcielenia. Mają ideę do przekazania i konkretną robotę do zrobienia. Nie mogą się wahać, wiedzą, ze to co robią jest właśnie tym czego chcą. Masz do przekazania jakąś treść i przedstawic ją jak prawdę objawioną. A treść jest oczywista STOP YULIN!!!

Im głębiej zagrzebywałam się w Yulin, tym odczuwałam większy wstręt do ludzkiej natury. Nie rozumiem okrucieństwa, wydaje mi się, ze nie rozumiem radości z zadawania bólu. Kiedy zamykam oczy czasami jeszcze dzisiaj widzę te psy oskórowane, wygięte w paroksyźmie bólu, w mękach uciekające swoim oprawcom przy akompaniamencie ich wulgarnego nieludzkiego rechotu. Może kiedyś zapomnę te obrazy, ale chyba do końca życie będę miała w uszch ten ich obrzydliwy śmiech  rozlegający się w obliczu męczarni zadanej żywemu stworzeniu. Kiedy go słyszę jestem się w stanie po raz pierwszy zgodzić z kościołem, ze na świecie jest diabeł.

Małe dzieci mają taką sadystyczną skłonność do męczenia żywych istot, póki nie nabiorą empatii. Ale odnoszę wrazenie, że w człowieku  ta skłonność gdzieś pozostaje, ten demon gdzieś tkwi. Jego potwierdzeniem są zachowania zbrodniarzy wojennych, świadectwa ludzi którzy przeżyli Holocaust, obrazki z rzeźni, filmy z miejsc takich jak Yulin. Ten odrażający sadyzm jest w nas. To jest ta czarna strona natury ludzkiej, którą tak fenomenalnie pokazał Coppola w Czasie Apokalipsy. Ona gdzieś jest w każdym, nie tylko w nich. Być może jest i w tobie i we mnie.

Ale na całe szczęście PRowiec nie musi mieć takich dylematów, nie moze zastanawiąć sie nad tym, czy mamy prawo protestować przeciwko Yulin, wobec faktu, ze  zgadzamy się na ubój  rytualny, czy na istnienie rzeźni. Tak naprawdę to nie do mnie powinno być skierowany ten zarzut – bo ja się na nie nie zgadzam. A na pytanie, co by było gdyby Hindusi zaczęli protestować przeciw jedzeniu w Polsce krów – odpowiedź mam prostą. Stanęłabym u ich boku. Ten zarzut mnie nie rusza. Nie rusza mnie też zarzut o tradycji. Do tradycji pewnych społeczeństw należało składanie ofiar z ludzi i tak się jakoś składa, że nikt się przywrócenia tych tradycji nie domaga i nie roni nad nią łez. Powiem szczerze, kiedy zamykam oczy, noszę jeszcze w sobie te obrazy i słysze słowo „tradycja” – to staje się ono dla mnie wręcz nienawistne, obrzydliwe i prowokuje mnie do wymiotów.

Tak naprawdę rozwalił mnie troche apel ActAsia, że wykupując psy nakręcamy koniunkturę, ale pozostaję jednak przy swojej upartej pozycji PRowca. To proste.  Jeśli porywają zakładnika, rodzina nie zastanawia się nad tym, że wpłacając okup potencjalnie wzmacnia porywacza do kolejnych kidnaperskich działań. Przede wszystkim dbamy o bezpieczeństwo zakładnika, a dopiero potem skupiamy się na ściganiu przestepcy. Dlatego też mówie towarzystwu krytykujących nas upierdliwych ciotek „dobra rada” - FUCK YOURSELF!!!

Tak zwany Ruchu prozwierzęcy. Zanim zaczniesz krytykować innych, że nie postępują i nie działają według twoich wytycznych – zapytaj się sam siebie, co chciałeś tą ironiczną pozą podszytą chamstwem osiągnąć? I czy aby o zwierzęta ci naprawdę chodziło? Bo wyobraź sobie, że ten tak zwany Ruch prozwierzęcy – to jesteś ty i to jestem ja. I to jest dziadek Józek i babcia z windy, którzy nalewają wodę do miski, stojącej pod drzewem podczas upału. I powiem ci wiecej. Ten ruch prozwierzęcy to też są tipsiary histerycznie wymieniające Ochy I Achy nad swoim dzidziusiami– pieseczkami i hipsterscy wegetarianie lansiarze. Jest nim każda ta cząstka wszechświata, która dokłada swoją malutką cegiełkę do przeciwdziałania eksploatacji zwierząt, i dla dobra i dla powodzenia tego działania nie wolno wylewać na nich wiadra pomyj.

I do cholery jasnej tak zwany ruchu pro-zwierzęcy przestań wreszcie rozważać kwestię intencji. Mnie osobiście mało obchodzą intencje. Czy ktos nie je mięsa dla lansu, czy też nie je mięsa z głęboko uświadomionych moralnych przyczyn ma może jakieś znaczenie dla nas – ale nie dla zwierząt. Gdybym stała przed plutonem egzekucyjnym i przyszło mi ocaleć, to szczerze mówiąc miałabym w dupie z jakiego powodu nie zostałam zabita. I gdyby ktoś zaprotestował przeciwko mojej śmierci, to miałabym również w dupie, czy miał „moralne prawo” protestować przeciwko mojej śmierci, czy też go nie miał. I myślę, że zwierzęta też to mają w dupie.

I zrozum jeszcze jedno tzw ruchu pro-zwierzęcy, że to nie ja jestem twoim wrogiem. Ani ja, ani ten dziadek ani ta tipsiara. Twój wróg właśnie gotuje na żywca psy na festiwalu w Yulin. Twój wróg właśnie spalił  kota, albo wycelowuję lufę w sarnę dla sobie tylko zrozumiałej i sadystycznej zabawy.
I to jest twój wróg. Ale wy podczas tej akcji zrobiliście wszystko, zebyśmy sie czuli na celowniku bardziej, niz oni. Wydawaliśmy się być bardziej szkodliwi niż oprawcy z Yulin. Ale jakoś nie wylewam łez z żalu, ze ktoś mnie usunął ze znajmomych na Fb z powodu różnicy zdań. Dlatego zabierajcie sobie swoje zabawki i idźcie sie bawić do swojej piaskownicy. Być moze przy wiernym udziale swojej świty pozostanie wam do końca życia tytuł „Króla Piaskownicy” bez którego tak bardzo nie umiecie żyć.